Autor Wiadomość
Latlasz
PostWysłany: Czw 0:42, 08 Lis 2007    Temat postu:

W nocy mało osób się tutaj kręciło. Latarnie nie dawały dużo światła, a niektóre pozostawione stoiska na stragany były przeszkodą dla strażników. Jednak ta trójka nie zważała na trudy. Byli wyćwiczonymi wojownikami i znali swoją robotę. Będąc na patrolu sprawdzali dokładnie każde stoisko. Wszystko robili z doświadczeniem mając czujność na wszystko co mogłoby ich zaskoczyć. Zwracali uwagę również na siebie samych, by nikt nie zszedł drugiemu z oczu. Była to dobra taktyka, a u kogoś tak wprawnego jak ta trójka, był to najlepszy sposób przetrwania... Chwilową ciszę przerwał zgrzyt kamienia niedaleko strażników...

- Jefrey, sprawdź to...

Powiedział jeden z trójki. Strażnik, który rzekomo nazywał się Jefrey podszedł do stoiska gdzie w dzień sprzedawane są drogie materiały ze wschodu. Teraz jednak nic tam nie było, nawet śladu po źródle hałasu. Pozostała dwójka przyglądała się swojemu kompanowi natężając zmysły i będąc w każdej chwili przygotowanym do pomocy. Widzieli jak Jefrey uklęknął, coś sprawdził na ziemi i zaczął się podnosić. Jednak nie wyprostował się do końca. wyglądało na to, że podparł się łokciami i czemuś się przypatrywał, jak to miał w zwyczaju. Lekko stęknął i upadł na kolana. Jeden z dójki podbiegł do niego i złapał zanim ten upadł. Przyjrzał się mu i dostrzegł, że ten kurczowo trzyma się ręką za brzuch. Nie mógł nic powiedzieć, drgawki wstrząsnęły jego ciałem, a jego ręka opadła. Ten, który go podtrzymywał zobaczył teraz wielką szczelinę w torsie kolegi, z której gwałtownie lała się krew...

- Malowin... - Powiedział do trzeciego kompana. - Ktoś zabił Jefreya... Malowin?

Gdy odwrócił się nie zobaczył swego kompana, lecz zakapturzoną postać. Zasunięty głęboko kaptur i prawie całkowita ciemność uniemożliwiały rozpoznanie postaci. Stał bardzo blisko. Można było spostrzec jedno, on nie miał żadnej broni. Przez krótką chwilę strażnik poczuł strach. Szybko się jednak opamiętał i sięgnął po miecz. Był to ostatni czy w jego życiu. Postać wyciągnęła przed siebie ręce tak, jakby celowała w strażnika niewidzialnym mieczem. Dosłownie w jednej chwili w dłoniach obcego zmaterializował się wielki czarny miecz przebijając strażnika na wylot. Nawet nie zdążył krzyknąć, bo wszelkie słowa utknęły mu w gardle. Strażnik jeszcze żył wisząc na mieczu i po części klęcząc na ziemi. Na rękojeści miecza zalśnił rubin, a ostrze ściemniło się jeszcze bardziej. Miecz właśnie pobierał siły życiowe, wszelką energię, którą ten człowiek posiadał. Gdy już całe życie uleciało ze strażnika, miecz zniknął w dłoniach zakapturzonej postaci. Martwe ciało upadło na ziemię nawet bez żadnego szelestu. Można by się zastanowić czy rzeczywiście to ciało upadło. Osoba, która chwilę później by tamtędy przechodziła nie zauważyłaby niczego, bo nie było żadnych śladów, tak jakby się to nigdy nie wydarzyło...
Lilith
PostWysłany: Nie 19:55, 04 Lis 2007    Temat postu:

Lilith z uśmiechem weszła na targ... Uwielbiała to miejsce. Przeszła kawałek patrząc na stragany... - Coś podać? - zapytał straganiaż patrząc podejżliwie - Hmm... tak patrzę... ten szal jest piękny. Ile kosztuje? - zapytała delikatnym głosem - 5 srebrników - powiedział mężczyzna - Dużo sobie liszysz za kawał szmaty - pomyślała i uśmiechnęła sie - Hmm... to dużo, a materiał nie wygląda na najlepszy - powiedziała nieco surowym tonem - Ależ spójż, to świetny materiał i taki ładny wzór - zaczął zachwalać meżczyzna - Może... zastanowie sie, może przyjdę później - powiedziała i odeszła. Popatrzyła jeszcze na inne stragany i znudzona roszyła do domu.
Gdy była już oddalona od targu wyjęł mały pierścionek z niebieskim oczkiem - Ale tego idiote łatwo podejść - pomyślała i z podłym uśmiechem skierowała sie w strone domu
Lucyan
PostWysłany: Pią 18:20, 02 Lis 2007    Temat postu: Targ

Spory placyk w środku miasta. Jest tu całą masa różnego rodzaju straganów. Kupcy wciskają każdemu swój towar. Tu można kupić wszystko co nie jest bronią lub jedzeniem (od tego jest kowal i karczma).

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group