Autor Wiadomość
Lucyan
PostWysłany: Pią 14:01, 04 Kwi 2008    Temat postu: Saga Mrocznego Elfa

PROLOG:
Renegat



Podmrok, podziemna kraina wiecznej, bezgwiezdnej nocy. Siedlisko jednej z najokrutniejszych ras Faerunu i zarazem najniebezpieczniejsze jego miejsce. W nielicznych jaskiniach, tego olbrzymiego kompleksu tuneli, znajdują się wielkie miasta. Lecz nieuważny wędrowiec nie znajdzie tam schronienia. Owe siedliska są najbardziej niebezpiecznymi okolicami w całym Podmroku. Są siedliskami drowów. W jednej z jaskiń na północy, tej krainy wiecznej nocy, znajduje się miasto Anzatamorin. Nie jest ono małym miastem, lecz nie grzeszy również rozmiarem. Życie codzienne w nim wygląda całkowicie zwyczajnie, jak na obyczaje mrocznych elfów. Pełne intryg, spisków, morderstw i kłamstw dni, wyznaczane poprzez magiczny ogień wielkiej kolumny zwanej Narbondel, upływają tu od wielu wieków. Domy szlacheckie, których obecnie jest dwadzieścia jeden, wyniszczają się, by zdobyć jak najlepsza pozycje w metropolii...

Pięciuset wojowników z Domu Ba’Mir kierowało się jedną z ulic Anzatamorin. Był to dzień ich chwały, mieli zniszczyć Dom Darden, piąty Dom w Anzatamorin. Tym samym ich Dom wysunął by się na dziewiątą lokatę. Wojownicy dotarłszy do celu wyeliminowali po cichu strażników, patrolujących obrzeża posesji Darden. Kilku z atakujących rzuciło na ich cel kule ciemności, by zakryć obraz bitwy przez wzrokiem ciekawskich. Trzystuosobowa armia wkroczyła przez bramy siedziby rodziny Darden i rozpoczęła swój spektakl śmierci. Nie szczędzili nikogo. Ginęli szeregowi żołnierze i niewolnicy. Lecz jeden z drowów, służących klanowi obrońców zdołał przedostać się do wnętrza wielkiego domostwa. W pośpiechu przebiegł kilka korytarzy, aż trafił do sali tronowej. Ukląkł przez kobietą siedzącą na tronie.
- Jesteśmy atakowali, Opiekunko Reano. – zameldował głosem pełnym szacunku. Władczyni Domu Darden spojrzała na niego oczyma rozszerzonymi ze zdziwienia i strachu.
- Kto się na to powarzył? – spytała zimnym tonem. Rzuciła okiem na pozostałe osoby w komnacie. Jej dwie córki i zarazem kapłanki Lloth, Niva i Viktoria, podzielały jej strach i zdziwienie, lecz jej najmłodszy i jedyny syn, Dan Darden, podniósł wzrok w którym czaił sie głód krwi.
- Dom Ba’Mir, Opiekunko Reano. – posłusznie zameldował żołnierz. Dan parsknął pogardliwie.
- Dziesiąty dom...
- Zamilcz i idź po Siewców, my przygotujemy magię. – warknęła jego matka, Dan wstał i wybiegł z sali. Pędził mrocznymi korytarzami do sali treningowej, słyszał odgłosy walk, dobiegające go zza okien. Domostwo rodu Darden było wielkie, więc droga do Sali gimnastycznej trwała dobrych kilka minut. Jednak w końcu drow wbiegł do komnaty. Elfy z jego oddziału – Siewców Śmierci, jednej z najlepszych elitarnych grup bojowych z całym Anzatamorin, trenowały, walcząc ze sobą. Był to widok zaiste wspaniały. Doskonale wymierzone ciosy współgrały z gracją bloków i kontr. Lecz nie była to odpowiednia chwila na podziwianie tego perfekcyjnego spektaklu szermierki. Dan wyciągnął jeden ze swoich sejmitarów z pochwy i wznosząc go w górę krzyknął do swych elfów.
- Do broni, Siewcy! Wróg nadszedł!
Zebrane drowy uśmiechnęły się. Nadchodził ich czas, byli stworzeni by walczyć. Z zapałem chwycili za broń i ruszyli plac przed posiadłością, gdzie właśnie rozgrywała się bitwa. Widząc zamęt walki przed domostwem, Siewcy z uśmiechem na ustach, rzucili się w wir śmierci.

Tymczasem w kaplicy Domu Darden, trzy wysokie kapłanki, Opiekunka Reana i jej córki, zaczęły odprawiać magiczny rytuał. Klęczały wokół posągu Lloth – pająka o głowie drowki i zaintonowały pieśń zaklęcia. Mrucząc inwokację, całkowicie pogrążyły się w trasie medytacyjnym, nie zważając na nic co działo się wokoło. Nagle do kaplicy wkroczyły trzy mroczne elfy w mundurach rodziny Darden. Lecz ich zamiary nie były przyjazne. Każdy z nich rzucił się w stronę jednej elfki, podrzynając jej gardło nim ta zdała sobie sprawę o niebezpieczeństwie.

Na polu bitwy sytuacja stała się niekorzystna dla Domu Darden. Bez wsparcia kapłanek, dzielni obrońcy mogli liczyć wyłącznie na swoje miecze. Najkrwawsze żniwa wśród napastników zbierały ostrza Siewców Śmierci, lecz i oni byli zdziesiątkowani przez wrogie wojska. Kilkunastu pozostałych przy życiu Siewców zbiło się w ciasną gromadę. Uformowali klin, by przebić się przez wrogie zastępy i oddalić się z pola bitwy. Plan by się powiódł, lecz na arenę śmierci wkroczył wrogi mag. Nim towarzysze broni spostrzegli nowe zagrożenie, czarodziej rzucił w ich kierunku kule ognia. Magiczny ogień trafił w środek grupy Dana i posłał jej członków do królestwa Lloth. Jedynie Dan, stoją cyna samym czubku klina zdołał przeżyć. Gdy dostrzegł zniszczenie swego oddziału i brak szans na zwycięstwo, przywołał wrodzone zdolności swej rasy i rzucił kule ciemności na otaczające go wojska, nim rozwiał się dym po zaklęciu maga. Oślepiając w ten sposób przeciwnika ponownie używa wrodzonych umiejętności i uniósł się w powietrze lewitując. Odpłynął wysoko nad ziemią daleko za muru swego dawnego Domu. Gdy wylądował ostatni raz spojrzał na posiadłość i odszedł znikając w wiecznej ciemności Podmroku...
_________________

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group